Wyszukiwanie
Polski
  • English
  • 正體中文
  • 简体中文
  • Deutsch
  • Español
  • Français
  • Magyar
  • 日本語
  • 한국어
  • Монгол хэл
  • Âu Lạc
  • български
  • Bahasa Melayu
  • فارسی
  • Português
  • Română
  • Bahasa Indonesia
  • ไทย
  • العربية
  • Čeština
  • ਪੰਜਾਬੀ
  • Русский
  • తెలుగు లిపి
  • हिन्दी
  • Polski
  • Italiano
  • Wikang Tagalog
  • Українська Мова
  • Inne
  • English
  • 正體中文
  • 简体中文
  • Deutsch
  • Español
  • Français
  • Magyar
  • 日本語
  • 한국어
  • Монгол хэл
  • Âu Lạc
  • български
  • Bahasa Melayu
  • فارسی
  • Português
  • Română
  • Bahasa Indonesia
  • ไทย
  • العربية
  • Čeština
  • ਪੰਜਾਬੀ
  • Русский
  • తెలుగు లిపి
  • हिन्दी
  • Polski
  • Italiano
  • Wikang Tagalog
  • Українська Мова
  • Inne
Tytuł
Transkrypcja
Następnie
 

Podejmujcie odważne działania na rzecz wegańskiego świata! Część 4 z 5

Szczegóły
Pobierz Docx
Czytaj więcej

Proszę, ocalcie świat ze mną. Pomóżcie zwierzętom, które cierpią nie mając nikogo, na kim mogłyby polegać, nikogo, kto mógłby ich bronić, bez głosu, żeby mówić, by krzyczeć o swoim cierpieniu. Za każdym razem nie mogę znieść.

Byłam na górze zwanej Yang Ming Shan. To jest park narodowy. Jest piękny, odosobniony. I mieszkałam tam wtedy w namiocie. Było tak zimno, tak zimno, zimno; bardzo, bardzo, bardzo zimno. I nie czuje się, że ta góra jest bardzo wysoka, bo ciągle jedziecie w górę, w górę, w górę. Zbocze wznosi się powoli, więc gdy jesteście na szczycie tej góry, nie wydaje się, że jest bardzo wysoko. I niektóre części szczytu góry są płaskie. Dawno temu jacyś ludzie mieli domy na tej górze. teraz nie wolno im już więcej budować, oczywiście, ponieważ ona została parkiem narodowym. Stała się tak płaska. Miałam mały, tak zwany domek na tej górze Yang Ming Shan. I trzeba było iść długą drogą, już jechać w górę na szczyt i wciąż trzeba było iść w górę po schodach. Nie wiem ile tysięcy schodów lub przynajmniej setek schodów. I później znów iść dalej i znów schody, i znów iść. Nie pamiętam jak długo. Może przynajmniej to trwało… Czy ktoś to pamięta? ( Dwadzieścia minut. ) Dwadzieścia minut. Z dołu. Z dachu waszej sali. 20 minut piechotą. Jeśli ja bym szła, trwałoby to co najmniej 40 minut. Zapytałam waszego tajwańskiego (formozańskiego) brata. Powiedział mi, że zabierało 20 minut. Ale my jesteśmy już na szczycie, a później kolejne 20 minut piechotą. Mówię, że to jest jego20 minut. Dla mnie, to jest może 30, 40 minut lub godzina. Ktoś z moich asystentów mówi, że godzina, bo ona idzie pieszo, a później musi odpocząć w międzyczasie.

Tam naprawdę nic nie ma, jest płasko, wielka, płaska ziemia, dla mnie wystarcza. Mają nawet gaj bambusowy na tym płaskim. A Tajwańczycy (Formozanie), ludzie z Tajpej, uczniowie, zaskoczyli mnie pewnym sześciokątnym domem, a sypialnia jest na górze, schowana. A dół jest duży… wystarczająco duży dla mnie, oczywiście. Jestem małą osobą, więc cokolwiek wybudowali, jest duże. Jakby pawilon. Widzieliście to czasami w kilku moich pokazach gotowania, które pokazali lub w jakichś programach, w których pokazali, gdzie malowałam na tym pawilonie. I na górze jest sypialnia, mała. I zrobili też system zraszania wodnego na dachu, bo są tak kochani. Jeden z waszych braci, pojechał już do Australii ze swoją rodziną. Ale on to budował z innymi braćmi i siostrami z Tajpej czy też z innych części. Ale głównie to był on. On jest budowniczym, zbudował to.

Oni zrobili system zraszania na dachu, ponieważ słyszeli kiedyś, jak mówiłam, że uwielbiam deszcz. Zatem to jest jego magiczny system deszczowy dla mnie. To również schładzało dach latem. Zatem nie mieliśmy klimatyzacji czy czegoś. Nie pamiętam tego. Mieliśmy wentylator i gotowałam w pawilonie. Pawilon jest cały pusty; nie ma parawanu, nie ma drzwi, nic. I pamiętam komary, dużo w tym bambusowym gaju, ale one nigdy mnie nie ruszały, nigdy. I nie pamiętam, żeby jacyś asystenci blisko mnie byli kiedykolwiek pogryzieni przez komary, ale widziałam je. Och! Roje komarów, gęste, gęste grupy razem w różnych miejscach w bambusowym gaju. Widziałam to. Ale widziałam tylko kilka razy, gdyż nie zauważałam ich, bo one mi nie dokuczały. To zabawne. A obecnie one gryzą mnie nawet w mieście, gdziekolwiek. To jest zabawne. Nie wiem, czy moja krew stała się słodsza, czy moja karma stała się bardziej atrakcyjna. Możliwe, że oba.

Naprawdę uwielbiam to miejsce. Gdy poszłam tam kiedyś, nie miałam wielu uczniów. Pracowałam stamtąd dla uchodźców i potem schodziłam na dół. To dlatego musiałam opuścić to miejsce. Nigdy nie chciałam zostawiać tego miejsca. Czułam się tak, jakbym była tak bardzo oderwana od wszystkiego na tym świecie, od czegokolwiek, co chciałam. To było bardzo skromne miejsce; miało tylko sypialnię. Nie pamiętam, czy miałam łóżko, po prostu spałam na podłodze. I oni mieli podłączoną wodę, nawet prąd. Czy możecie w to uwierzyć?

Magicy, ta grupa ludzi. Pamiętam. On był budowniczym. On był z zamożnej rodziny. Oni nie mogli oferować mi żadnych pieniędzy, nie przyjmowałam, więc po prostu tam poszli. To była prywatna ziemia. Tak sądzę. Nie pamiętam, czy pytałam. Przypuszczałam, że to była prywatna ziemia, bo rosły tam bambusy. Tam był wielki gaj i były też inne drzewa owocowe. To były dawne czasy, gdy ludzie już to mieli zanim stało się to parkiem narodowym. I oczywiście rząd wciąż pozwalał im kontynuować uprawę roślin lub budować małe chaty. Oni nie mogli budować dużych domów, betonowych, cementowych i tak dalej, ale małe drewniane chaty mogli. Słyszałam, że obecnie minęło już dużo czasu i tajfuny uszkodziły pewne miejsca, i oni chcieli pójść tam i to zreperować. Ale powiedziałam: „Dlaczego? To jest tak długa droga. Bardzo trudno jest przynieść materiał i wszystkie te rzeczy, więc zapomnijcie o tym”. Nie myślę, że kiedykolwiek będę miała taki luksus, żeby znów tam mieszkać, więc nie chcę, żeby marnowali swój czas. Używajcie tego na medytację, tak im powiedziałam. Nie jestem pewna, czy w międzyczasie oni zakradli się, naprawili to czy nie, na pamiątkę. Dla następnych pokoleń, gdy już umrę, wtedy może będą sprzedawali bilety dla odwiedzających. „Tutaj, kiedyś mieszkała Najwyższa Mistrzyni Ching Hai. Zobaczcie, tutaj są Jej buty, a tam Ona gotowała”. Tak właśnie robią z domem lub rezydencją zmarłej osoby. Wyobrażam sobie, że mogą być tłumy ludzi wspinających się po tych trudnych schodach i długą drogą w górę, a potem składających hołd lub robiących zdjęcia czy dotykających tu i tam dla błogosławieństwa. Może postawią mój posąg, gdzie stoję pośrodku pokoju lub coś takiego, witając turystów. To jest 20 minutowa wspinaczka na szczyt góry, gdzie zaparkowaliście już wasze auto daleko, bo wasze auto nie wyjedzie na górę. A wy musicie wspinać się po wielu schodach. I potem możecie kontynuować iść dalej.

Miałam tam mały magazyn, dwa metry na dwa. Użyli jakiejś metalowej blachy, żeby zakryć dookoła, po prostu owinąć wokół i później położyć na dachu. Mieszkałam tam obok strumienia. Mieliśmy tam strumyk. To właśnie tam uwielbiałam. Nie miałam dużo pieniędzy w tamtym czasie. Potem kupiliśmy to miejsce, pożyczyliśmy trochę pieniędzy od brata. Już spłaciłam, chociaż on ich nie chciał, ale spłaciłam. Powiedziałam: „Ja nic nie biorę, więc proszę przyjmij to”. To nie jest dużo. To były bardzo małe pieniądze, żeby kupić to małe miejsce. I nie mieliśmy pozwolenia, by cokolwiek budować, więc oni jakoś połączyli tylko kilka arkuszy metalu, aby zrobić z nich kwadratowy pokój. I kilka arkuszy na górę, łatwe do zdjęcia w każdej chwili. A potem mieliśmy duży namiot, zrobili brezentowy namiot z bambusowym rusztowaniem, cokolwiek mieliśmy. Nawet w tamtym czasie już pracowaliśmy.

Byliśmy małą grupą, ale już pracowaliśmy. Roznosiliśmy ulotki czy małe ulotki z wiadomościami dla ludzi albo uczniów, aby kontynuowali studiowanie nauk i nadal mieli inspirację, i zachętę do medytacji, i aby utrzymali wegańską (dietę). Wtedy była wegetariańska. Ja nigdy nie piłam mleka i nigdy nie myślałam o mleku, że to coś złego. Potem zobaczyłam jak niszczycielska, jak okrutna, jak nieludzka jest praktyka trzymania krów w małych zagrodach bez możliwości obrócenia się dookoła i skuwanie łańcuchem i tak dalej. Och, mój Boże! Wtedy nie pozwoliłam im już więcej pić mleka, nawet jeśli mleko może być uznawane za wegetariańskie. To nie jest zabijanie, ale wciąż traktowanie krów jest takie nieludzkie. To nie jest sposób, jaki widziałam w moim kraju. W Âu Lạc (Wietnamie) my tego nie robimy. Krowy czy byki, one po prostu chodzą sobie po łąkach. Być może pomagają w ciężkiej pracy, noszą rzeczy dla rolników czy orzą pola w czasie sezonu, od czasu do czasu w sezonie. Mają swój własny dom. Idą do niego i wychodzą rano z pastuszkiem, a potem idą się paść. Najczęściej spokojnie, dobrze żywione, dobrze zadbane, ponieważ rolnicy w niektórych rejonach wiejskich zależą od krów i wołów, więc traktują je bardzo dobrze. Nigdy nie było bicia, ani żadnego zmuszania. Nic takiego nie widziałam.

A kiedy byłam w Indiach, widziałam krowy chodzące wokół wszędzie, jak ludzie. A kiedy zdarzyło się, że krowa lub wół miały drzemkę na środku ulicy, a nawet autostrady, wszystkie auta się zatrzymywały. Wiecie o tym, prawda? Nawet jeśli tego nie widzieliście, widzieliście to w filmach. Widziałam to na własne oczy. Gdziekolwiek byłam w Indiach, krowy są szanowane i kochane, jak ludzie. Oni nawet dotykają racice krów albo dotykają zadu krowiego, a potem dotykają ręką swoje czoło, na znak szacunku. Ponieważ w Indiach, według Hinduizmu, krowa jest święta. One dają mleko dzieciom. W tamtych czasach nie mieliśmy dużo udogodnień czy alternatyw, więc krowy dawały mleko wielu dzieciom i wykarmiały je. Więc tam uważają krowy za matki zastępcze, jak druga matka w Indiach. I obecnie oni wciąż tak robią. Kiedy tam byłam, tak robili. I karmili też krowy tym, cokolwiek mieli. Czasami mieli resztki warzyw, po prostu wyrzucają je na ulicę. Krowy je zjadały. I krowy mają wolność, by chodzić sobie wszędzie. A ludzie muszą ustępować krowom, a nie krowy ustępować ludziom. Wszystkie auta zatrzymują się, aż krowy skończą swój odpoczynek i wstają, przeciągają się i spokojnie odchodzą na sąsiednią łąkę czy obok ulicy i pasą się tam lub leżą. To właśnie widziałam.

Więc nigdy nie sądziłam, że mleko może być jakoś krzywdzące. A także studiowałam wcześniej buddyzm. Kiedy Budda na początku wyszedł ze Swego samadhi, był bardzo słaby, ponieważ stosował ekstremalny rodzaj praktyki, którego nauczył się od kogoś innego. Oni mówią, że muszą naprawdę głodzić się i nie jeść, nie pić, itp. Tylko medytować, a wtedy osiągną Nirwanę. Później Budda uświadomił sobie, że to było złe. Potem wyszedł z tego i pierwszą osobą, którą spotkał była kobieta, która dała Mu trochę mleka do picia. I w ten sposób odzyskał Swą siłę i mógł iść kontynuować naukę, i więcej praktykować. I dlatego myślałam, że mleko jest w porządku. Ale potem, gdy zobaczyłam współczesny przemysł zwierzęcy, że jest taki nieludzki, taki nikczemny, taki okrutny, taki barbarzyński, że oczywiście już tego nie bierzemy. A jeśli ktokolwiek z was wciąż tego nie zrozumiał, to musicie obejrzeć te filmy: „Dominion”, obejrzyjcie filmy PETA, obejrzyjcie „Ziemianie”, obejrzyjcie „Krowi spisek”. Reklamujemy je za darmo w każdym razie w naszej Supreme Master Television. I możecie je obejrzeć na Netflixie. Wszystkie te podobne filmy o znęcaniu się i rozmiarach okrucieństwa, rozmiarach okrutnych praktyk, które ludzie stosują na niewinnych, bezradnych, łagodnych bezbronnych zwierzętach. Pokażcie to swoim przyjaciołom. Obejrzyjcie razem z nimi, nawet jeśli będziecie płakali. I będziecie krzyczeli na głos widząc ich cierpienie, ale obejrzyjcie to z waszymi przyjaciółmi. Z tymi, którzy wciąż jedzą mięso i piją alkohol, nawet prowadzą po pijaku i tak dalej. Pokażcie im, wszystkie te konsekwencje. Wiem, że to jest przerażające. Nawet nie mogłam tego oglądać bez krzyczenia. Czasami muszę to oglądać w wielu kawałkach, aby dokończyć ten film, żebym mogła wam powiedzieć. Żebym mogła im powiedzieć, aby to puszczali w naszej Supreme Master TV. My nie puszczamy wszystkich tych strasznych rzeczy, bo to jest zbyt drażliwe dla dzieci. Ale reklamujemy ich film, tytuł filmu, aby ludzie mogli go znaleźć i sami obejrzeć. I abyście mogli pokazać to innym ludziom na ile możecie. Nie polegajcie tylko na mnie. Nie polegajcie tylko na samej Supreme Master TV. Bo w niektórych zakątkach ludzie nie wiedzą, że nasza telewizja istnieje. Nie polegajcie na nas, nie polegajcie tylko na mnie, żeby ocalić świat. Ratujecie ten świat ze mną, dobrze? (Tak!)

Mówiłam wam, że 53% pochodzi od Mocy Mistrza, poprzez wykłady i poprzez rzeczy, którymi Ona naładowała prezenterów, poprzez błogosławieństwo Bogów/Bogiń razem. W taki sposób Supreme Master Television błogosławi świat. Ale każda kropla w oceanie się liczy. Każda kropla tworzy ocean. Więc proszę, uratujcie świat wraz ze mną. Pomóżcie zwierzętom, które cierpią, bez nikogo, na kim mogą polegać, bez nikogo, kto będzie ich bronił, bez głosu, aby się wypowiedzieć, krzyczeć na głos ich cierpienie. Za każdym razem nie mogę tego znieść, muszę zablokować wiele razy mój intelekt; inaczej, płakałabym cały dzień i cierpiałabym tak bardzo, znając cierpienie zwierząt.

Muszę blokować w pewien sposób; inaczej nie mogę funkcjonować; nie mogę pracować dla Supreme Master Television; nie mogę pracować dla was; nie mogę pracować dla świata. Muszę być silna i wytrzymała. Ale nie zawsze jestem silna. W kącie mojego pokoju, mojej jaskini, sama, wiele razy płaczę, aby uwolnić trochę mojej udręki. Po prostu płaczę naturalnie, bez zastanawiania się, nawet nie wiedząc, że płaczę. Proszę, pomóżcie. Pomóżcie jakkolwiek możecie. Pokażcie waszym przyjaciołom te okrutne praktyki zwierzęcego przemysłu; jak my jako ludzie straciliśmy nasze człowieczeństwo, straciliśmy naszą ludzką jakość, straciliśmy naszą litość, straciliśmy nasze współczucie. Tracimy wszystko, jeśli tracimy miłość.

Udostępnij
Udostępnij dla
Umieść film
Rozpocznij od
Pobierz
Telefon komórkowy
Telefon komórkowy
iPhone
Android
Oglądaj w przeglądarce mobilnej
GO
GO
Prompt
OK
Aplikacja
Zeskanuj kod QR lub wybierz odpowiedni system telefoniczny do pobrania
iPhone
Android